No i znowu pisze, nie bylo mnie tutaj spory kawałek czasu, prawie rok, zaniedbałam troszkę tą stronkę. A co u mnie... dużo zmian, aż sama siebie czasami nie poznaje... siedzę sobie w Angli, wszyscy myślą że tu tak kolorowy, że to maszynka do zarabiania pieniedzy, a tymczasem... wcale nie jest tak kolorowo jak sie wydaje.... poznałam mase ludzi, z niektórymi tylko utrzymuje kontakty, połowa przyjechała, zobaczyła jak jest, i wróciła skąd przyszła...wszystko kiedyś się kończy, niestety, a ludzie przychodzą i odchodzą, i pozostają tylko wspomnienia wspólnie przeżytch chwil, ehh... tak juz jest na tym świecie... nic nie trwa wiecznie, czasami aż tak dziwnie, siedzisz z ludzmi z różnych zakątków Polski przy jednym stole, w jednym pubie, śmiejesz się, rozmawiasz, żartujesz, a za chwilę juz ich nie ma, i nigdy już ich nie zobaczysz... dziwnie tak...
mieszkam w Anglii, zarabiam na siebie, utrzymuję się i niczego mi nie brakuje, jednym słowem wkroczyłam w świat dorosłości, żyję na własny rachunek, i jakoś muszę sobie dać radę... nudzi mnie czasami ta dorosłość, ta monotonność życia, dom, praca, dom, praca.... wstaję o godzinie 10.00 zjem śniadanko, wypije kawke, zrobie obiadek, posprzątam szybciutko i na 14.00 do pracy, kończę o 22.00 zjem coś, wykąpie się i idę spać... czy tak ma wyglądać ta dorosłość? ZATRZYMAJCIE ŚWIAT!!! JA WYSIADAM!!!
przyjechałam tutaj w lipcu, z przyjaciółką do jej chłopaka, razem pracowałyśmy, mieszkałyśmy... pewnego dnia poznałam kogoś, zaczeliśmy się spotykać, po pewnym czasie zamieszkaliśmy razem, wyprowadziłam się od przyjaciółki i wynajeliśmy razem domek ze znajomymi... i na tym zakończyła się nasza przyjaźń... jeśli tak można było to nazwać, obraziła się za to że się wyprowadziłam, na odchodnę, wypomniała mi wszytsko, że to dzięki niej się tutaj jestem, że ona tyle mi w życiu pomogła, a ja tak sie zachowałam i pare jeszcze innych szczegłow, których teraz juz nie pamietam... nawet nie wyszła sie pożegnać jak się wyprowadzałam... przykro bardzo... :-( jestem jej wdzięczna za wszytsko co dla mnie zrobiła, mimo to szkoda tych kilku lat znajomości, wszytsko rozpadlo sie przez jedna głupotę... :-( nigdy już nie będzie tak jak kiedyś...
Nadal mieszkam tam gdzie się wtedy wyprowadziłam, to juz ponad pół roku... dalej jestem z tym facetem, którego poznałam, czasami zastanawiam się bardzo głęboko czy mój wybór był słuszny, dużo razem przeżyliśmy, byly chwile radość i chwile smutku, tylko akurat te drugie bardziej góruje... czasami mam wszytskiego dosyć, że najchętniej spakowałabym wszystkie manatki i uciekła gdzie pieprz rośnie, na bezludna wyspę, gdzie nie miałabym żadnych problemów, gdzie wszytsko wydawałoby sie takie proste, na jakie wygląda... czasami dosyć mam już tych jego fochów, dosyć znoszenia jego humorów, dosyć... WSZYSTKIEGO, z każdym dniem zastanawiam sie coraz głębiej czy to jest miłość czy raczej już... przywiązanie...?? i nadal szukam odpowiedzi, z każdym kolejnym incydentem, mam ochote odejść, rzucic to wszytsko i zacząc od nowa...
zdarzyło sie kiedyś że bardzo się pokłóciliśmy, on był wstawiony, od słowa do słowa i ... stało sie... uderzyl mnie... to był dla mnie KONIEC, odeszło mi wszystko, wszystkie moje wątpliwośi, cała moja miłośc do niego, cały szacunek jakim go darzyłam... przepraszał mnie, mówił że nie wie co mu się stało, dlaczego tak postapił, wstydził sie mi spojrzec w twarz... poznalam kogos innego, zapomnialam... a raczej myslalam ze zapomnialam... wrocilismy do siebie... bardzo mu zalezalo, kwiatki, pyszne obiadki, sniadanka, prezenty... wszystko sie naprawilo, znowu bylo milo... po pewnym czasie jednak wszystko wrocilo do normy, znowu zaczal miec swoje dziwne fochy, za byle glupoty.... jak dzieciak, a nie dorosly facet... a ja z kazdym dniem mam juz tego wszytskiego dosyc i wiem ze wkoncu pusza mi nerwy, i bedzie koniec... tylko czy dam rade???
odezwal sie do mnie ostatnio mój skarb z Warszawy... wróciły wspomnienia... a moze jednak one byly caly czas ze mna w tej anglii? miescily sie w malutkim misiaczku, ktorego od niego dostalam, jest razem ze mna i towarzyszy mi od dnia kiedy trafil w moje rączki...
On mówi że już nie mieszka w warszawie, jest zly ze sie nie odzywam, ze nie mam nawet czasu z nim porozmawiac, pytal sie czy jestem z kims, i kiedy wkoncu sie zobaczymy i ze teskni......... tylko dlaczego dopiero teraz!!??? dlaczego po roku czasu, gdy ja probowalam o tym wszystkim zapomniec...........
Dodaj komentarz